Akcja Letnia |
KUCHARKI OBOZOWE |
Zdecydowałyśmy, że w tym roku nie pojedziemy na obóz jako harcerki, ale spróbujemy coś nowego. Podjęłyśmy decyzję, że pojedziemy na obóz jako kucharki. Wiedziałyśmy od razu, że to jest najtrudniejsza i najbardziej wymagająca funkcja na obozie, ale byłyśmy gotowe podjąć się tego ogromnego wyzwania. Wiedziałyśmy, że przebieg programu obozowego w dużym stopniu uzależniony będzie od punktualności naszych posiłków, ale mimo to postanowiłyśmy spróbować. Od początku wierzyłyśmy, że sobie poradzimy.
Skręcając w Old Barry's Bay Road zaczęłyśmy żałować swojej decyzji i ogarnęła nas panika. Uświadomiłyśmy sobie, że tak na prawdę to nigdy nie uczyłyśmy się gotować. Im bliżej obozu, tym większy ogarniał nas strach, a w głowie kłębek przeróżnych myśli, jak my sobie damy radę - gotować dla całego obozu, dla tylu osób. Wycofać się już jednak za późno, a więc nie pozostało nam nic innego jak stawić czoła wyzwaniu.
Pierwszy posiłek był dosyć prosty i myślałyśmy, że to tylko fuks i że przez przypadek nam się udało przygotować tak wspaniale. Nie wiedziałyśmy czego mamy się spodziewać po obiedzie. Kiedy obiad był zrobiony oczekiwałyśmy reakcji i okazało się, że wszystkim bardzo smakowało i wszyscy chcieli więcej takich posiłków. Po pierwszym dniu gotowania postawiłyśmy sobie poprzeczkę bardzo wysoko, a także i oczekiwania harcerek poszły w górę. Dało nam to dużo satysfakcji i uwierzyłyśmy w siebie, że naprawdę damy radę. Z czasem posiłki wychodziły nam co raz sprawniej i z dnia na dzień co raz lepiej.
Codzienne wstawanie o godzinie 6:00 rano (!!!!) i przygotowywanie 3 posiłków dziennie dla 50 osób było nie lada wyzwaniem, ale z naszym pozytywnym nastawieniem i umiejętnościami przywódczymi, pokonałyśmy ten trud. Naszymi najbardziej udanymi posiłkami były: szaszłyki z ziemniakami i saładką grecką oraz spaghetti z chlebem czosnkowym i sałatką cesar.
W czasie tych dwóch tygodni wzbogaciłyśmy się o nowe, niezapomnianie wspomnienia, nasza przyjaźń się wzmocniła, no i oczywiście poduczyłyśmy się gotować. Przyjechałyśmy do domu dumne, z wielkimi pochwałami. Po tych dwóch tygodniach pełnych napięcia i wyzwań mamy zamiar w przyszłym roku pojechać na obóz znowu jako kucharki.
Czuwaj!
Natalie L. & Caroline R.
Z Kroniki Obozowej harcerek |
Kronika obozowa dRUhNY Agaty:
Wtorek, 5 lipca:
Wczoraj miałyśmy nocną wartę. Była fajna i straszna, bo miałyśmy skunksy na terenie. Wczoraj też miałyśmy wspólne ognisko. Ognisko było bardzo fajne! Nie mogę się doczekać do następnego ogniska z wszystkimi. Dzisiaj poszłyśmy na wycieczkę do „Gun Lake”. Wzięłyśmy taką trasę, co była w lesie i była bardzo trudna, ponieważ gałęzie wyskakiwaly i drapały mnie. Komary też gryzły strasznie! Teraz ja siedzę na dużym kamyku i moja koleżanka Monika jest koło mnie. Jesteśmy na „Gun Lake”. Tutaj jest pięknie i bardzo spokojnie. Wczoraj ja, Monika i Ania weszłyśmy do namiotu i coś się ruszało pod Moniki łóżkiem. Przestraszyłyśmy się okropnie. Ale to coś wyskoczyło ..... CHIPMUNK!! Ale to było śmieszne! Teraz czekamy żeby wrócić na teren obozu.
Piątek, 8 lipca:
W środę, wszystkie harcerki, to znaczy nasz obóz, poszły do Szczepu "Bałtyk". Tam się działo dużo fajnych rzeczy. Potem na ognisko Bałtyk przyszedł do nas i było przyjemnie. Wczoraj wszystkie zastępy musiały znaleźć składniki na wulkan, bo my jesteśmy obóz pt. "Eliksir Wiedzy”. Wulkan to był taki fajny eksperyment! W ten sam dzień miałyśmy dzień sportowy. Grałyśmy w siatkówkę na plaży, zbudowałyśmy zamek z piasku, grałyśmy w piłkę nożną i więcej! Ten dzień był super! I jeszcze na ognisku miałyśmy Szczep "Wigry" i Szczep z Ottawy. Dzisiaj jest piątek i po obiedzie poszłyśmy na wycieczkę na plażę publiczną. Tam zrobiłyśmy sobie jabłka z marshmallows i chipsy czekoladowe. Zrobiłyśmy je na ogniu i kiedy je wyjęłyśmy to te marshmallows i chipsy czekoladowe były już stopione! Mmmniam! Potem po kolacji miałyśmy babskie ognisko, to znaczy, że tylko obozy harcerek uczestniczyły w ognisku.
Ten obóz nazwalyśmy z moimi koleżankami - harcerkami ”Haeven obóz” i już planujemy pojechać na przyszły rok na Kaszuby!
dhna. Agata P.
Kronika obozowa dRUhNY AnI:
Wtorek, 5 lipca:
Droga Kroniko,
W sobotę ja, Monika i Aga przyjechałyśmy na Kaszuby, na obóz, autokarem z wieloma innymi harcerkami i harcerzami. Jak dotarłyśmy na obóz trzy, razem stawiałyśmy namioty i różne kaplice i tablice rozkazów. Na końcu dnia miałyśmy ognisko. Następnego dnia, w niedzielę, poszłyśmy na mszę, a potem dokończyłyśmy nasz obóz. Wczoraj poszłyśmy na wycieczkę na Wadowice, żeby zacząć nasz temat "naukowcy". Zrobiłyśmy "pastę słoniową". Wieczorem miałyśmy wspólne ognisko harcerskie. Następnego dnia, dzisiaj, wymaszerowałyśmy do Gun Lake i teraz piszę list przy łące. Przez wszystkie te dni dużo pływałyśmy i były to fantastyczne 4 dni.
Środa, 6 lipca:
Droga Kroniko,
Dzisiaj poszłyśmy na wycieczkę do Bałtyku, na dzień wodny. Razem graliśmy w siatkówkę i żeglowaliśmy. Popłynęliśmy też na kanoe do "Podhale Rock". To był bardzo wodny dzień z "Bałtykiem", a do tego lało.
p.s.: Ja nie chcę mieć nocnej warty jutro, jak miałyśmy w poniedziałek.
Czwartek, 7 lipca:
Droga Kroniko,
POBUDKA!!! I mój zastęp od razu do kuchni. Po śniadaniu było dużo naczyń do mycia. Po południu cały obóz poszedł na dzień sportowy, zostawiając nas samych z druhną Alicją. Jak dotarłyśmy na stanicę "Bucze" graliśmy dużo gier jak: piłka nożna, w badminton, siatkówka, "dress up" i budowaliśmy zamki z piasku. Na koniec dnia miałyśmy ognisko na Millenium ze szczepami "Wigry" i "Ottawa". Później na poczęstunek dostałyśmy ciastka, które poszły w minutę.
Piątek, 8 lipca:
Droga Kroniko,
Po normalnym ranku z apelem, modlitwą, gimnastyką i śniadaniem, poszłyśmy na plażę publiczną. Tam przy ognisku własnej roboty, robiłyśmy marshmellows i "chocolate chips" w jabłku. Było pyszne!!! Wieczorem miałyśmy babskie ognisko, tylko z dziewczynami. Bylo fajnie!
Sobota, 9 lipca:
Droga Kroniko,
Dzisiaj poszłyśmy na wycieczkę na Górę Trzech Krzyży. Poszłyśmy stromą scieżką. Jak dotarłyśmy na górę to śpiewałyśmy piosenki i naszą obozową piosenkę. Wieczorem mieliśmy wspólne ognisko z harcerzami oraz rodzicami. Moi rodzice tam byli z koleżankami. Dali mi dużo cukierków, żeby wystarczyło na cały tydzień!
Niedziela, 10 lipca:
Droga Kroniko,
Bum! Bum! Bum! Werble grają jak maszerujemy do Kaplicy pod Sosnami ze sztandarem. Po długiej mszy, spędziliśmy godzinkę z rodzicami na Wadowicach. Jak wróciłyśmy, zjadłyśmy obiad i pakowałyśmy się na biwak przy Gun Lake
na High Rock. Jak dotarłyśmy na miejsce, od razu zbudowałyśmy szałasy. Nasz był fajny. Wieczorem zrobiłyśmy ognisko w zastępach i ugotowałyśmy naszą kolację - kiełbasę z chlebem, ziemniaki, a na deser "s'mores". Potem miałyśmy wspólne ognisko. W nocy komary gryzły jakby nic w życiu nie widziały.
Poniedziałek, 11 lipica:
Droga Kroniko,
O 6:00 rano spakowałyśmy się i wymaszerowałyśmy z Gun Lake. Jak przyszłyśmy na teren o 6:30, wszyscy poszli spać do 12:00 w południe. Zamiast jeść śniadanie, od razu miałyśmy obiad.
Środa, 13 lipica:
Droga Kroniko,
Rano, po śniadaniu, wypłynęłyśmy na wycieczkę w kanoes do terenu "Zarzewie". Zamiast płynąć wzdłuż jeziora, popłynęłyśmy na około całego jeziora. Ja wiosłowałam cały czas. Tak mnie ręce bolały! Jak przypłynęłyśmy na teren, zjadłyśmy obiad z pomarańczami, które Aga zjadła już na kanoe. Od razu po obiedzie popłynęłyśmy z powrotem na "Bucze", gdzie pływałyśmy. Dzisiaj byłyśmy zastęp kuchenny. Później miałyśmy wycieczkę na Wadowicach z Dunajcem i graliśmy w gry. Wieczorem miałyśmy ognisko z Zuchami, ale zaczęło lać, więc był kominek. Poszłyśmy spać wcześniej, bo następnego dnia mamy mieć mszę o 6:00 rano. Dobra noc!
Czwartek, 14 lipca:
Droga Kroniko,
Po apelu, śniadaniu, służbach i obiedzie mieliśmy sportowy dzień z wszyskimi obozami na Wadowicach. Były 3 grupy: wodna (polo, pływanie i kanoe), lekko-atletyczna (skok w dal, pchnięcie kulą, przeciąganie liny i grę wodną) orazi siatkówka i 2 ognie. Ja byłam w lekko-atletycznej grupie. Fajnie było. Nasz obóz wygrał w 2 ognie i przeciąganie liny. Wieczór, zamiast ogniska miałyśmy film o "Janie Pawle II", bo dziś był jego dzień. Dlatego też rano pisałyśmy listy i inne rzeczy o Janie Pawle II.
Piątek, 15 lipca:
Droga Kroniko,
Rano już wszystkie harcerki zaczynały się pakować. Dzisiaj był ostatni pełny dzień na obozie. Druhna przyszła pokazać nam jak się składa namioty. Potem spakowałyśmy się do końca i zjadłyśmy obiad z druhna Malwiną i Benus. Następną rzecz, którą robiłyśmy było pływanie. Dzisiaj miałam dzienną wartę, więc poszłam tylko na trochę popływać. Dostałyśmy też Freezies. Nie popływałam, bo musiałam iść na wartę. Tej nocy spałyśmy pod gwiazdami, bo musiałyśmy złożyć namioty. Było gorąco!!!!!
dhna. Ania W.
Kronika obozowa dRUhNY Moniki:
Na obozie było wspaniale oraz doskonale! Tak szybko zleciał czas, że jak obóz się skończył, to miałam poczucie, że się dopiero zaczął. Nasz temat obozu był o naukowcach. Robiłyśmy wiele eksperymentów. Miałyśmy również zbudować wulkan i tak zrobić, żeby nam eksplodował! Zresztą było superowo, bo Agatka i Ania były w moim zastępie i spałyśmy w tym samym namiocie. Najśmieszniejsze wspomnienie było, że Ania i Agatka napisały piosenkę o mnie i o takim chłopcu co mnie lubiał w tamtym roku na obozie. W tej piosence wymyśliły, że ja go biję patykami, bo on mnie lubi, a ja się nim wogle nie interesuję. Ale zresztą to tylko żarty! Teraz to one cały czas tą piosenkę śpiewają i czasem mnie to denerwuje, bo one non stop ją śpiewają. Oprócz tego byłyśmy również na takim małym biwaku. Tak nas pogryzły komary! Musiałyśmy sobie same zbudować szałas i ugotować jedzenie. Ten biwak, tak na prawde był dosyć trudny ze względu na warunki i dokuczliwość komarów. Ale to też są miłe wspomnienia. Bylłm i dalej jestem bardzo zadowolona z tego obozu, bo miałam superową komendantkę i zobyłam 3 sprawności. Mam nadzieję, że te wspomnienia zostaną u mnie w pamięci na zawsze! Nigdy nie zapomnę, te śmieszne i trudne chwile co się zdarzyły na tym obozie! No i oczywiście w przyszłym roku znowu się wybieram, aby zdobyć nowe doświadczenia i wspomnienia.
dhna. Monika R.
Weekend, 9 - 10 lipca 2011 |
W dniach 9-go i 10-go lipca miałam okazję odwiedzić kolonię zuchową i obóz harcerski, w którym uczestniczyły nasze zuchy i harcerki. Zaraz po przyjeździe w sobotę rano, miałam się zameldować u komendantki akcji letniej na stanicy "Bucze". Najpierw udałam się na obóz wędrowniczy, gdzie przebywają Joasia G., Ania B. i Vicky W. Przemęczone rzuciły mi się w ramiona i z dużym wzdechnięciem powiedziały: “NO I ZNOWU SIĘ PAKUJEMY.” Wędrowniczki dopiero co wrócily z wycieczki 50km piechotą, która trwała około 5 dni. Na drugi dzień, to jest jutro, miały wypłynąć kanoe na wycieczkę wodną. Ogólnie bardzo zadowolone, chociaż program obozu był bardzo intensywny.
Już o 10 rano w sobotę musiałam być przebrana w mundur. Razem z delegacją instruktorek oraz z komendantką akcji letniej druhną phm. Dorothy, komendantką Chorągwi Harcerek druhną hm. Krysią, referatką harcerek druhną phm. Malwiną, referatką wędrowniczek druhną hm. Basią i innymi instruktorkami i szczepowymi przy hufcu "Watra", poszłyśmy na inspecję koloni i obozu. Zaczęłyśmy od koloni zuchowej pod nazwą “Dyplomatki”. Każdy barak był pięknie posprzątany, ani piasku, ani jednego śmiecia. Wow! Chyba tak też utrzymują porządek w domu (??)
Następnie wizyta u harcerek, obóz pod nazwą "Eliksir Wiedzy", a hasło to "Codziennie coś innego odkryć" & "Cogito Ergo Sum" to znaczy: "Myślę, więc jestem". Ich patronką jest Marie Curie-Skłodowska. Obóz o niesamowitym temacie związanym z chemią. Po pierwsze byłyśmy przywitane przez wartę, która miała na sobie gumowe rękawiczki i maski. Na bramie były znaki niebezpieczeństwa i trupie czaszki. Cała delegacja weszła na teren obozu z ogromną ostrożnością, aby nic nie dotknąć lub gdzieś nie stanąć w nieodpowiednim miejscu. Zaraz po prawej stronie, gdzie jest jadalnia wisiał napis “Szalony Laboratorium”. Tam też podobnież przeprowadzane są przeróżne eksperymenty. Tuż obok w słoikach jakieś wodne i suche okazy.
Na obozie przebywają nasze harcerki: Sylwia D., Patrycja D., Agata P., Ania W. oraz Monika R. Opowiadały mi one, że w pierwszym tygodniu robiły słonią pastę do zębów. Za bardzo nie pytałam po co lub co to jest, bo nie chciałam się wystraszyć :-). Harcerki mówiły, że jest bardzo dużo to zrobienia, ale jest przyjemnie i fajnie. Mam nadzieję, że jak wrócą z obozu to opowiedzą swoje własne wspomnienia.
Potem przyszła kolej na obóz "Leśne Nutki", gdzie nasze dwie wędrowniczki: Natalia L. i Caroline R. są kucharkami.Były ogromnie zadowolone ze swojej funkcji. Obiecały, że jak wrócą z obozu, to przyślą mi zdjęcia swoich dań. I choć funkcja kuchenna jest bardzo intensywna i trudna, nasze wędrowniczki dają sobie bardzo dobrze radę. Otrzymałam pochwały od instruktorki przy obozie, że kurcharki są bardzo dobrze zorganizowane i zgrane. Jest nimi bardzo zachwycona, ich ciężką pracą i tym, że wszystko zawsze jest udane i na CZAS! Jako szczepowa to naprawdę leśna muzyka dla moich uszu. Miło jest usłyszeć, że mam tak zdolne wędrowniczki.
W czasie weekendu miałam też szansę spotkać się z innymi wędrowniczkami, które oficjalnie nie są na akcji letniej, ale przyjechały na weekend w odwiedziny. Są to: Weronika W., Natalia B., Karolina L., Victoria Z. i Kasia D.
W sobotni wieczór odbył się wspólny kominek zuchowy na terenie stanicy "Karpaty". Na kominku tym nasze zuchy wspaniale się bawiły. Potem było wspólne ognisko dla harcerzy i wędrowników. Każdy przedstawiał swoją piosenkę obozową oraz różne pokazy. Ognisko było zbudowane przez obóz ze szczepu "Giewont". Było ono w kształcie ludzika Inuit. Ogromne ognisko, chyba 1.7m wysokości i 2m szerokości, paliło się przez cały wieczór. Gawęda była prowadzona przez naszą przewodniczącą Okręgu Kanady, druhnę hm. Krysię i hufcowego "Karpat", druha Marcina. W zeszłym roku obchodziliśmy 100-lecie istnenia harcerstwa. W tym roku rozpoczynamy nasze drugie stulecie istnienia i my właśnie jesteśmy nowym pokoleniem, które będzie dalej podtrzymywać nasze tradycje i korzenie ZHP przez następne 100 lat.
Niestety po ognisku dzień dla mnie się nie zakończył. Nasze wędrowniczki: Natalia L., Caroline R., Ania B. oraz Joasia G. razem z wędrowniczkami z innych szczepów miały obrzęd na naramiennik wędrowniczy. Biedne wędrowniczki, nie dość że już z samego rana pracują i wiedzą, że też muszą wstać wcześnie rano następnego dania, wytrzymały do północy, do ich niespodziewanego obrzędu. Stojąc w jednej, prostej lini, na wpół śpiące, jednym uchem sluchające, a napewno drugim wypuszczające. Niestety ciężko było zrobić zdjęcie, bo w nocy i za bardzo mi nie wyszło. Współczuję im, że tak bardzo były zmęczone w czasie tak ważnego obrzędu. Komedantka obozu, druhna pwd. Yola przygotowała obrzęd, na którym z kanoe zrobiła 3 płomienie, każdy kanoe oznaczał płomień: fizyczny, wiedzy i ducha. Inne wędrowniczki siedziały już w odpowiednich płomieniach z pochodniami. Nasza referatka wędrowniczek, druhna hm. Basia zrobiła gawędę, a potem rozdała każdej wędrowniczce małe pudełeczko, jako skarb i powiedziała:
“Teraz nadszedł czas, że wchodzicie w nowy etap życia harcerskiego i wszystkie sprawności, które zdobyłyście w czasie życia jako harcerka, będziecie musiały już odpruć, aby zrobić miejsce na nowe, wędrownicze specjalności.”
Moment ten był niesamowity i bardzo wzruszający. Nagle każda wędrowniczka, wymęczona i prawie zasypiająca ze względu na późną godzinę, nagle się obudziła i wszystkie, co do jednej, spojrzały na swoje lewe ramię i zasłoniły go prawą reką z ŻALEM tak, jakby ktoś miał ich okraść teraz w tej chwili.
Buzie nagle się otworzyły i chociaż nic nie powiedziały, wiem co miały na myśli:
CO.. NIE.. DLACZEGO.. TO SĄ MOJE.. NIE MOŻNA UŻYĆ INNEGO RĘKAWU... ALE JA CIĘŻKO PRACOWAŁAM.. TO PAMIĄTKA...OHHHHHH ALE DRUHNO..
............ Cisza ...............
Ahh, to był dopiero moment ... (pamięta się te dawne dni.)
W niedzielę całą defiladą poszliśmy na mszę do Kaplicy Pod Sosnami. Gorący dzień niesamowicie. Siedzieliśmy pod wysokimi sosnami, a po mszy wszyscy przeszli na teren Wadowice, gdzie wszyscy uczestnicy akcji letniej otrzymali freezies, aby się trochę ochlodzić. Rodzice natomiast mieli okazję zakupić lemoniadę i inne rzeczy, a przede wszystkim zobaczyć się ze swoimi dziećmi i porozmawiać. Pieniądze zebrane ze sprzedaży lemoniady przeznaczone będą na ulepszenie naszego szpitalika na stanicy "Bucze".
Po takim upalnym ranku, cała akcja letnia miala szansę spotkać się z First Response Fire Department z regionu Madawaska. Jednostka przyjechała na teren stanicy "Bucze" wozem strażackim. Uczyli nas wszystkich czego ich praca wymaga i jak się zachować w czasie nagłych wypadków. Ubrali oni nawet jednego zucha w ich ubiór, który, tak to zuch mówił, był bardzo ciężki. Potem jeden ze strażaków sam ubrał się i musiał to zrobić w mniej niż 1 minuta. Udało mu się to w 40 sekund. Na koniec wizyty wyciagnęli wąż i choć nie był to Lany Poniedziałek, odkręcili wode i wszystkich oblali zimną wodą. Były krzyki i wrzaski radości. Było naprawdę duszno i gorąco.
Czuwaj,
phm. Agata Zubor
Szczepowa
Wspomnienia siÓstr z Kolonii Zuchowej |
Patrycja R.i Sylwia R. pojechały na kolonię zuchową razem. Dla Sylwii był to pierwszy wyjazd, dla Patrycji, drugi i ostatni. Tak wspominają pobyt na Kaszubach:
Patrycja:
"Był to mój drugi wyjazd na kolonię zuchową i ostatni. Od września przechodzę już do harcerek i za rok pojadę na obóz harcerski. Bardzo lubię jeździć na Kaszuby. Jest tam bardzo fajnie, cały czas coś robimy, kąpiemy się w jeziorze, śpiewamy, bawimy, chodzimy na wycieczki. W tym roku byłam w baraku numer 3. Razem ze mną były jeszcze 3 moje koleżanki: Ola T. oraz Justyna i Ola z dwóch innych szczepów. Wszystkie znamy się z polskiej szkoły. Moja druhna miała na imię Natalia. Razem z nami w baraku była też pani Bożenka, która codziennie przed wyjściem na wycieczkę urządzała salon fryzjerski, plotła nam warkoczyki, czesała nas. Jedzenie było dobre, zawsze miałyśmy coś do wyboru, codziennie coś innego. Było picie, owoce. Miałam też możliwość zwiedzenia obozu harcerek. Mogłam zobaczyć jak mieszkają, ich namioty, kuchnie, ubikację, łazienkę oraz co robią. W przedostatni dzień ja i inne zuchy, które przechodzą do harcerek, poszłyśmy na kominek harcerski. Spotkałam tam harcerki ze swojego szczepu: Anię W., Agatkę P., Monikę R., Sylwię D. i Patrycję D. Mogłam sobie z nimi trochę porozmawiać oraz zobaczyć jak wygląda ich kominek. Tego też dnia, wcześniej miałam możliwość ściągnięcia flagi z masztu. Bardzo się ucieszyłam, gdy dowiedziałam się, że to własnie ja mogę to zrobić.
W trakcie koloni mieliśmy też jedną wycieczkę autobusową do Logos Land Resort, do parku wodnego. Pojechaliśmy tam na cały dzień. Są tam zjeżdżalnie wodne, trampolina po środku jeziora i trzeba do niej dopłynąć oraz łódki, na których się pedałuje, żeby płynąć. Na jedną łódkę wchodziły 4 osoby, więc nasza czwórka popłynęła jedną taką łódką. Ola w pewnym momencie spadła nam do wody. Zaczęłyśmy się śmiać, bo ona zaczęła udawać, że nie może dopłynąć do łódki, mimo że miała kamizelkę ratunkową.
Ostatniego dnia odbyło się generalne sprzątanie terenu. Wszystkie zuchy ustawiły się w jednej, prostej lini i szłyśmy tak przez cały teren, zbierając wszystkie śmieci. Na koniec miałyśmy krótki kominek, na którym zaśpiewałyśmy piosenkę dla naszych druhen i kucharek. Potem pomogłam trochę spakować się mojej siostrze i przyjechał tata. O godzinie 14.00 kolonia się skonczyła. Najbardziej ulubioną rzeczą na kolonii była wycieczka do Logos Land oraz Zielona Noc. "
Sylwia:
„Była to moja pierwsza kolonia zuchowa. Przez pierwszy tydzień bardzo tęskniłam za rodzicami i chciałam wracać do domu. Najgorzej było wieczorem, ale na szczęście bardzo szybko zasypiałam, w ciągu 1 minuty. Taka byłam zmęczona. W środkowy weekend zobaczyłam się z rodzicami i później już było lepiej. Gdy tata przyjechał po mnie i moją siostrę w sobotę, to nie chciałam wracać do domu. W drugim tygodniu już nawet nie płakałam, chociaż moja pani z baraku, pani Asia przychodzila do mnie codziennie i mówiła: „Sylwia, płaczemy. - Ale ja nie chcę płakać. - Ale to Twoja pora (pani Asia pokazuje na zegarek)”. Jedna z koleżanek mojej siostry Patrycji próbowała mnie rozśmieszać. Gdy była pora na kąpiel w jeziorze, ona wchodziła najpierw do wody, moczyła się, a następnie robiła orły na piasku. Była cała w piasku. Potem wchodziła do wody, opłukiwała się i znowu wychodziła na brzeg robić orła.
Byłam w baraku numer 1 razem z Oliwią K. Moja druhna miała na imię Nicole. Razem ze mną w baraku była dziewczynka, której mama była w Polsce i ona wcale nie płakała. Najbardziej na koloni pobodobał mi się wyjazd do Logo’s Land Resort, gdzie znajduje się park wodny. Były tam zjeżdżalnie, jedna czerwona i dwie niebieskie. Gdy poszłam pierwszy raz na czerwoną, to trochę się bałam i nie wiedziałam czy zjeżdżać czy nie. W końcu sie odważyłam i zjechałam na leżąco. W pewnym momencie nogi poszły mi do góry i myślałam, że sie wywrócę. Potem już się nie bałam, tylko „jahuu” i szybko na dół. Była bardzo fajna w przeciwieństwie do niebieskich, gdzie ciągle trzeba było się odpychać. Była też bardzo fajna trampolina, pośrodku jeziora. Każdy mógł na niej skakać przez 3 minuty, a potem chlup do wody i trzeba było płynąć do brzegu. Można było też iść do „petting zoo” z konikami, zajączkami, kaczkami, kozą, kurami i świnkami. Na lunch druhna Basia przyniosła dla wszystkich kanapki z szynką, a pani pielęgniarka malutkie marchewki.
Na koloni nauczyłam się bardzo dużo nowych piosenek, których do tej pory nie znałam. Teraz chodzę i ciągle je śpiewam”.
Wspomnienia Oli T. z Kolonii Zuchowej |
Mam na imię Ola. Na kolonie zuchowe jeżdżę od pierwszego roku pobytu w grupie zuchów. To był mój trzeci raz i nie ostatni, bo mam jeszcze jedną możliwość za rok, z czego się bardzo cieszę i już się nie mogę doczekać. Czas na Kaszubach spędziłam bardzo fajnie. Codziennie mieliśmy bardzo dużo zajęć i bardzo mało czasu aby myśleć o domu. Jedzenie było bardzo dobre, najlepsze było "sloppy Joe". Podobały mi się również piesze wycieczki. Jedną z nich był marsz na górę Trzech Krzyży. Wysoka góra do pokonania, bardzo stroma. Weszłam na nią z moimi rodzicami wcześniej, ale na kolonii poszliśmy z drugiej strony, od stanicy BUCZE (miejsce mojego pobytu na Kaszubach).
W tym roku byłam w baraku nr 3, który nazywał się Śląsk (w ubiegłych latach byłam w baraku nr 1). Nasza opiekunka, pani Bożenka, była bardzo fajna, zawsze wymyślała coś z naszymi włosami. W baraku była też druhna Natalia, więc nie byłyśmy same.
Gdy pływaliśmy na roweże wodnym w Logos Land, śpiewałam i wpadłam do wody. Było dużo śmiechu.
Co roku na koniec kolonii mamy Zieloną Noc. W tym roku my mieliśmy Zieloną noc w baraku i potem druhna Magda powiedziała "ZBIÓRKA" i poszliśmy na podwórko zrobić szereg. Tak też zrobiły inne baraki. Druhna powiedziała, że wszystkie baraki miały zieloną noc bez jej obecności i kazała wszystkim za karę iść do Jadalni. Oczywiście to był żart i razem z druhną Magdą mieliśmy zieloną noc, na której przebraliśmy się w kostiumy. Był też poczęstunek.
Ostatni dzień to pakowanie się i PA,PA,PA. Do zobaczenia za rok.
Kolonia Zuchowa |
Na kolonię zuchową z naszego szczepu pojechały w tym roku cztery zuchy: Ola T., Oliwia K. oraz 2 siostry - Patrycja R. i Sylwia R. Dla Sylwi i Oliwi, które dopiero od roku są zuchami, był to pierwszy wyjazd na kolonię. Patrycja i Ola , zaprawione już w bojach, wiedziały czego się spodziewać.
Temat tegorocznej akcji to „Dyplomatki”. Wszystkie zuchy podróżowały dookoła świata i odwiedzały różne państwa na wszystkich kontynentach świata. Były 4 baraki i każdy barak był podzielony na dwa zastępy:
- - Barak nr 1 - Afryka - Kenia i Kongo
- - Barak nr 2 - Ameryka Północna - Argentyna i Brazylia
- - Barak nr 3 - Azja - Japonia i Indie
- - Barak nr 4 - Europa - Polska i Francja
Zuchy uczyły się najważniejszych rzeczy o różnych państwach, na jakim są kontynencie, co w nich jest, potrawach i o zwierzętach. Czasami nawet próbowały różnych dań z danego państwa. Każdego dnia odwiedzały inne państwo: Kanada(nie), USA(pon), Brazylia(wt), Włochy(śr), Francja(czw), Grecja(pt), Polska(sob i nie), Australia (pon), Egipt(wt), Indie(śr), Chiny(czw) i Japonia(pt). Każdy zuch miał swój „paszport”, w którym dostawał pieczątki pozwalające im wejść na wieczorny kominek.
Rozkład dnia wyglądał następująco:
8:00 am - pobudka
8:05 am - zbiórka na gimnastykę i modlitwę
8:20 am - czas na przebranie się z piżam i umycie zębów
8:30 am - śniadanie
9:30 am - sprzątanie i przygotowanie do wycieczki, mycie zębów
10:00 am - inspekcja baraków
10:15 am - zbiórka na wycieczkę (czas aby wypełnić butelki wodą)
10:30 am - wymarsz na wycieczkę
11:45 am - powrót z wycieczki
12:00 pm - pływanie
1:00 pm - obiad
2:00 pm - cisza
2:30 pm - czas wolny
3:00 pm - pływanie
4:00 pm - podwieczorek
4:30 pm - majsterkowanie
5:30 pm - śpiew i zabawy
6:00 pm - kolacja
7:00 pm - służby
7:30 pm - Kominek
8:30 pm - czas na przygotowanie się do snu (mycie zębów, itd.)
9:00 pm - cisza nocna
Każdego ranka, o godz. 8:00 rano druhny wołały: „pobudka!”. Pięć minut później wołały „zbiórka!”. Wszyscy praktycznie wychodzili w piżamach. Szli pod krzyż się pomodlić, a potem była poranna gimnastyka. Gdy danego dnia ktoś miał urodziny, to przed pobudka druhny śpiewały „Sto lat”. Zorganizowano też tort urodzinowy dla wszystkich jubilatów.
Każdego dnia była wycieczka. Zuchy były na górze Trzech Krzyży, chodziły do lasu. Raz poszły też na plażę, gdzie był konkurs na zbudowanie najlepszej piramidy. Zastęp Sylwii R. zbudował najwyższą piramidę.
Każdego popołudnia było majsterkowanie. Dzielne zuchy robiły następujące rzeczy:
- -malowanie i dekorowanie żółtych czapeczek zuchowych
- -flagi każdego państwa jakie zuchy odwiedziły podczas koloni (w sumie 12)
- -krokodyle (państwo dnia - Brazylia)
- -smoki (Chiny)
- -torebki z gąbek
- -windsocks (Japonia)
- -branzoletki ze sznurka i kawałków słomek
- -dekorowanie ramek na zdjęcia grupowego każdego baraku
- -motylki (Polska)
Co wieczór, po kolacji był kominek zuchowy. Zuchy uczyły się śpiewać nowe piosenki, m. in. piosenke obozową, która była śpiewana do melodi "Pieski małe dwa":
"DYPLOMATKI"
1. Kiedy nocy cień na buczu zapada
|
3. Każdy kraj ma swe sekrety i zagadki
|
|
4. Kiedy zwiedzamy kolejne stolice
|
2. Rankiem słychać gwar z zuchowych baraków
|
5. Oszczędzaj mamo i oszczędzaj tato,
|
Po kominku natomiast były służby, czyli sprzątanie terenu, kuchni czy też przygotowywanie kominku na następny dzień. Każdy zastęp codziennie miał inną służbę.
W środkowy weekend w tym roku nie było odwiedzin, ale rodzice mogli przyjechać na kominek zuchowy zorganizowany na stanicy „Karpaty” - u zuchów chłopców. Zuchy przygotowały różne piosenki na tę okazję, a druhna hm. Basia Mahut wraz z wybranymi zuchami, m. in. Patrycją R., krótką gawędę. Zuchy były specjalnie poprzebierane oraz miały na dużych arkuszach papieru narysowane mapy państw lub symbole tych państw:
„Witam Was kochane zuchy! Chciałabym Wam pogratulować. Pierwszy tydzień już mamy poza nami i widzę dookoła samych dzielnych zuchów. Zuchów, którzy potrafią sobie radzić bez mamusi i tatusia przez całe dwa tygodnie. Zuchy, które przeważnie pamiętają umyć codziennie ząbki. Zuchy, które pamiętają o zmówieniu pacierza co wieczór. Zuchy, które zawsze biegną na zbiórkę, gdy oboźna lub oboźny woła. Prawda!!!
W tym roku na kolonii dziewczynek i kolonii chłopców mamy bardzo ciekawe tematy. Zuchy chłopcy zwiedzają krainę puszczy znaną z „Księgi Dżungli”. Poprzez gry, zabawy i wycieczki, zuchy chłopcy przeżywają bajkę o życiu w dżungli i oni muszą wymyśleć jak uniknąć strasznego tygrysa Sheer Khan. Na kolonii z Montrealu panuje temat hawajski - życie na wyspie, piosenki, tańce i ciekawe legendy. Po drugiej stronie jeziora, nasze zuchy dziewczynki mają kolonię na stanicy „Bucze” pod nazwą „Dyplomatki”. Z paszportem w ręce, zuchy dziewczynki co dzień zwiedzają inny kraj. Poprzez śpiew, gry, wycieczki i majsterkowanie, zapoznają się one z tradycjami i geografią krain z czterech stron świata.
A teraz poproszę, aby nasze dyplomatki pomogły nam przedstawić tę wędrówkę zucha przez nasz mały świat.
Nasza zuchowa wędrówka przez świat zaczęła się w naszym kraju zamieszkania, czyli w Kanadzie. Od Pacyfiku do Atlantyku zwiedzały zuchy nasz piękny kraj, przez góry i pola, do wielkich jezior, zapoznając się z kulturą kanadyjską i śpiewając indiańskie piosenki i okrzyki. Następnie nasze dyplomatki zwiedzały Stany Zjednoczone, malując flagę amerykańską i poznając Statuę Wolności. Dalej zuchy dyplomatki powędrowały do Ameryki Południowej zwiedzając Brazylię. Tam zuchy nauczyły się „Hola, Cómo está!, a także poznawały Dżunglę Amazońską, gdzie mieszkają krokodyle.
A teraz przeskoczymy przez Atlantyk, gdzie zuchy dyplomatki zwiedzały Europę. Pierwszy przystanek - Włochy. Zuchy dyplomatki poznały ten kraj o kształcie długiego buta i z wielkim apetytam jadły pizze na kolację. Potem Francja witała nas „Bonjour, comment ça va". Zwiedzałyśmy stolicę Paryż, tam gdzie wieża Eiffla stoi. Zuchy tego dnia dzielnie weszły na góre Trzech Krzyży i tam, tak jak z wieży Eiffla był piękny widok.
Następnie zuchy dyplomatki pojechały do Grecji i tam poznały tradycję olimpiady. Razem z zuchami chłopcami i z Montrealem wzięły wczoraj udział w wielkiej olimpiadzie, na której rozdane były medale dla najlepszych drużyn sportowych. Przez ten weekend, nasze dyplomatki zwiedzają Polskę, kraj naszych rodziców, dziadków i pradziadków. „Czuj, witamy!”. Tam nasze zuchy poznają polską łąkę oraz piękny krajobraz kaszubski.
Przez następny tydzień, nasze dyplomatki mają jeszcze dużo do zwiedzenia. Jedziemy jeszcze zwiedzać kontynent, gdzie mieszkają kangury - Australia. A później do Afryki Północnej, aby zwiedzać piramidy w Egipcie. No i nasze dyplomatki będą jeszcze oglądać wesołe słonie w Indiach, Wielki Mur w Chinach, a ostatni przystanek to piękna kultura Japoni.
Wtedy zmęczone już dyplomatki, pełne wrażeń, wracają do domu. A więc zuchy, przez ten ostatni tydzień kolonii, pamiętajcie abyście mieli oczy otwarte, żebyście zobaczyły wszystkie ciekawe rzeczy jakie na was czekają, czy to w dżungli, czy w obcym kraju, a także tu w naszej kaszubskiej przyrodzie. Pamiętajcie, abyście mieli uszy otwarte, by usłyszeć dźwięki zwierząt, ptaków, no i oczywiście zbiórki, które druhna albo druh zawoła. Najważniejsze, byście używali wasze mądre główki, abyście cały czas myśleli i poznawali ten nasz fantastyczny świat.
Każdy z was może być dumny z siebie, że jesteście takie dzielne i mądre zuchy, bo dzielne i mądre zuchy wyrastają na dorosłych ludzi, którzy potrafią dać sobie radę w każdej sytuacji w życiu. A więc kochane zuchy, dobrej zabawy, więcej ciekawych przygód w tym ostatnim tygodniu kolonii.
Zuchy! ....”
Po kominku był czas na spotkanie zuchów z rodzicami.
W niedzielę, wszystkie zuchy i harcerze przymaszerowali w szyku na mszę w Kaplicy pod Sosnami. Po mszy natomiast wszyscy spotkaliśmy sie na teren Wadowic, gdzie rodzice mogli znowu zobaczyć się z dziećmi. Można było zakupić lemoniadę sprzedawaną przez zuchy dziewczynki, ich własnej roboty. Wszystkie zuchy i harcerze dostali też po freezie, dla ochłody. Było bardzo gorąco. Pół godziny szybko minęło i przyszedł czas rozejścia. Pożegnanie, łzy i uśmiech na twarzy. Został jeszcze tylko jeden tydzień.
Tego dnia na zuchy czekała niespodzianka na terenie stanicy „Bucze”. Po obiedzie przyjechali do nich strażacy z First Response Fire Department z regionu Madawaska. Opowiadali oni zuchom co robią, tłumaczyli jak zachowywać się w nagłych przypadkach, np. gdy jest pożar w lesie, wypadek samochodowy, etc. Pokazali też zuchom swoje ubranie i zademonstrowali jak szybko się w nie ubierają. Muszą to zrobić w 1 minutę. Panu strażakowi udało się to zrobić w 40 sekund. Był też jeden zuch - ochotnik, który założył całe ubranie strażackie na siebie. Na koniec strażacy oblali z węża strażackiego wszystkie zuchy wodą .
W ciągu dnia, zuchy miały 4 posiłki:
Śniadanie, na które było m. in. pancakes, bagels z masłem, dżemem lub serkiem, rice krispies, cinammon toast, płatki kukurydziane z rodzynkami. Były też płatki owsiane z jogurtem i pieczywem, jajecznica z boczkiem, wafle z syropem klonowym, parówki, french toast z syropem klonowym oraz grzanki z serem. Do picia były soki i mleko do cereal.
Obiad - pierogi z serem, polane boczkiem, hot-dogi, ziemniaki z kurczakiem lub inne mięso z warzywami (sałata z kawałkami boczku, groszek zielony z marchewką, gotowane warzywa, kukurydza na kolbie etc.), ryba z frytkami, sloppy joe, hamburgery, fajitas oraz zupy: rosół z nitkami, pomidorowa z warzywami i kluskami literkami, zupa warzywna i inne.
Podwieczorek - galaretki, budyń czekoladowy, lody, freezies, owoce - brzoskwienie, nektarynki, tort urodzinowy
Kolacja - fajitas, pizza i inne rzeczy
Do tego w ciągu dnia były wystawione owoce - arbuz, pomarańcze i jabłka.
Ostatniej nocy, starym zwyczajem, była zielona noc. Zuchy nasze urządziły sobie pokaz mody. Każdy barak miał 4 swoje reprezentantki, które były przebrane w kostiumy halloween’owe. Z gracją i elegancją demonstrowały swoje stroje. Potem, w baraku 1 i 2 wszyskie zuchy mogły wymalować twarze farbami. Można sobie wyobrazić jak wyglądały ich twarze, gdyż robiły to bez lusterek.
W sobotę, ostatniego dnia wszystkie zuchy się spakowały. Odbyło się też generalne sprzątanie terenu. Wszyscy ustawili się w jednej lini i przeszli przez cały teren podnosząc wszystkie śmieci. Zuchy zaśpiewały też piosenkę dla wszystkich druhien i kucharek. O godzinie 14:00 kolonia oficjalnie sie skończyła, a wszystkie zuchy z workiem pełnym wrażeń rozjechały się do domów.
Galeria zdjęć:
Apel oraz Msza Święta w Kaplicy pod Sosnami z dnia 3 lipca 2011
Kominek Zuchowy z dnia 9 lipca 2011